środa, 25 lutego 2009

Cztery pory roku, milion por skóry, co za nuda - powiedziała durna żmija

Gdy idę swoimi nogami przez świat z północy na południe
i z zachodu na wschód
widzę, że wszyscy sprzedają całymi falami książki o Zen
a nikt ich nie pisze.

Co to jest, co to jest?

Tak jakbym nosił w misce nazbierane gwiazdki lodu żeby topił je zenit
albo odbiegał od księżyca i biegł przesiekami prosto w słońce.

Nic w tym nie ma ciekawego.

Albo jakbym sosny Picea z śniegowego lasu wynosił na plecach na otwarte pola do słońca
żeby kaszlące z zimna ptaki ogrzał ciepły wiatr.
Albo jakbym powiedział „na razie stary” do słowika rasa-lila śpiewającego na tle księżyca
i pobiegł szybko ukłonić się „znów jestem, ha” do skowronka akrobaty na tle czerwonej kuli.

Tylko takie życie od kilkudziesięciu lat...
Martw się i martw...
Każdy by tak chciał...
Końca nie widać...

Takie ciągłe bieganie za duchami:
od duchów lodowych gwiazd do ducha szczytu zenitu
i od ducha księżyca przez duchy przesieki do ducha słońca
i od duchów sosen i śniegów do duchów otwartego pola
i od duchów zmarzniętych ptaków na kość do duchów ciepłego wiatru
i od ducha słowika duchami rasa-lila szybciutko do ducha akrobaty i ducha czerwonej kuli.

Ty niedobry tancerzu, skryłeś się w nadobnych tirli-tirli wyznaczających miejsce,
Ty śpiewaku – wstrętny oszuście,
Ty ptaszku przewodniku tańca który pokazuje że nie ma ziemi a ja żyję na gałęzi,
Ty sypiące się bez przerwy nasiona szupin dzikich róż.

Ciągle tylko wzory i wzory po których chodzą nogi płuca i serce do roboty
żeby tylko nie jeść nie spać nie spóźniać się.
Ścięgna tylko zostały mięśnie kości język nozdrza i pory skóry -
tylko tyle -
żebyś wiedział -
ani więcej ani mniej.

Życie to takie liście
albo napotkane powietrze:
spotykacie się kolega z kolegą pogadacie sobie
i nikt o tym nie wie...

Jakbyś w lesie robił patyczki do malowania dla małej wiewiórki
albo oglądał ceremonie pogrzebowe w wykonaniu utykającego dzika dla zmarłego gawrona.

Każdy ma swoje problemy.


/11 wiersz z tomu "Poezja Zen". Napisany wieczorami 24 i 25 lutego 2009/

piątek, 6 lutego 2009

Pocałowałaś mnie w policzek

Pocałowałaś mnie w policzek
I odleciały wszystkie ptaki
I te czerwone niedobre, te są najgorsze...
I odleciały duże zielone płaty herbaty jak liście klonu
Jeden liść – jeden gość – jedna herbata, ha ha! Jaki byłem bogaty!
I odleciały duże czarne liście herbaty jak czarnej piwonii płaty
Jeden płat – dwóch gości – dwie herbaty, ha ha! Jaki byłem bogaty!

I blogger „romapada” dał mi piosenkę a ta okazała się wirującą muszlą na dnie oceanu
Dzięki ci stary i twemu bogu HariY
Jak ty umiesz śpiewać stary! Może dać ci herbaty, ha ha! Jaki będę bogaty!

Nie było herbaty, jest herbata, ha ha! Ty też jesteś bogata!
I śpiewa blogger „thismoment23”: Hari Hari z przebieraniem na harmonium palcami
Świat to jest oranżeria: tak mówią wszyscy mnisi ze-nu
Będzie dużo herbaty z tego ocea-nu!

Nieopuszczony Nie
Nigdy nie mówiłem!


/9 wiersz z tomu "Poezja Zen", zaczęty 28.viii. 2008. Napisany wieczorem 6 lutego 2009/

Między czterema porami roku, zachodami słońca i księżyca piszę kilka wierszy

Po przeczytaniu dyskusji polskich naukowców na którymś z blogów co do ważności druku w tym lub innym czasopiśmie, budżetach i konferencjach, osiągnąłem spokój: piszę co chcę, nie licząc na grosz, sprawia mi to przyjemność, nie uczestniczę w sporach, etc. Kontynuuję Actualia nie dbając o tam gdzieś, jakieś zabiegi, na które szkoda czasu i energii. W budynku nikogo nie ma, noc, na olbrzymim parkingu przed biurem biega pies.

Życie zawodnika: coraz lepiej, palę już tylko tytoń, elektronicy przestawią sprzęt w przyszłym tygodniu - zauważyłem, że biurko ma pulpit, a mnie bolą obojczyki - za wysoko pulpit, po drugie dużo muszę pisać, żyję z pisania i adminowania na czterech blogach (m.in). Weekendy przeznaczam już w większości na odpoczynek od kompa oraz od sztucznego światła. Mam też deficyt snu z powodu nieustającego czytania i pisania. W sieci mam swój rekord bez przerwy 61 godzin, na drugim miejscu: 57 godzin; 20 i 15 godzin nie ma co liczyć - w ciągu tych 3 lat ostatnich co drugi, trzeci dzień.

Studia nad sztuką afrykańską. Są mi potrzebne w tej chwili, mam tutaj pewną lukę. Przydałaby się jakaś biblioteka, zdaje się, że najbliższa w Paryżu...Józek Kurylak był w Luwrze ostatnio, opowiadał mi o Picassie, ma w obrazach dużo słońca..Picasso wzorował się trochę na sztuce afrykańskiej. U Turowskich ostatnio oglądałem nakręcony przez nich film o zorbie - piękny taniec, wirtuozowsko wykonany...kojarzy mi się trochę z antyczną choreą... szeregowe ustawienie z przewodnikiem. Była tam też piękna grecka pieśń z strasznie starą nutą - postanowiłem, że zakuję ją na pamięć jak u nich będę. A ja jak zawsze słucham pieśni indyjskich, teraz "Govinda adi purusam" - jedna z pieśni mojego życia! Tak między wschodem a zachodem słońca i czterema porami roku żyję: troche książek poczytać, trochę poezji i komentarzy. Tyle. Proste. Mam nadzieję, że nic mnie już nie spotka. Tutaj też myślę o tym jak możliwa jest sztuka w kraju, w którym 6 miesięcy jest chłód i zimno. Największe filozofie, systemy religijne, literatura, poezja powstawały w krajach o ciepłym klimacie. Afryka, Afryka...zobaczyłem tam coś czego szukałem prawie całe życie - ale o tym będzie inny tekst.

Kasia napisała swoje opowiadanie, a potem może coś napisze dalej..?

Tom "Niedotrzymana obietnica" napisany celowo do blogosfery na blogu Nedy - często z klepki od razu w edytorze tekstu i "zapisz", muszę dokończyć, mianowicie wpisać w worda i zrobić korektę pierwszego wiersza napisanego jeszcze przed pisaniem od razu na blogu Nedy - wiersz ma wdzięczny tytuł "Lucifer". Tom uważam za ciekawy też z innego względu: czytelnik będzie miał mozżiwość czytać wiersze pisane od razu do sieci - niektóre w ciągu 5 lub 20 minut, bez możliwości jakiejkolwiek korekty!

"Pieśni i tańce": w niedzielę już zaczynam przepisywać i wreszcie z rocznym spóźnieniem spowodowanym bezrobociem wysyłam do recenzji do Józka Kurylaka.

Wpisuję też najnowszy wiersz - będzie nad tym tekstem - z tomu "Poezja Zen, 9". Napisany wczoraj. Poszedłem tutaj za sugestią Emi - mojej młodej, 23, Amigo - żebym poszedł w "Poezji Zen" tropem tych liści herbaty jak w pierwszym wierszu: poszedłem i tropem pocałunku...Emi we wtorek obroniła na "5" swoją pracę magisterską nt. Indii, około 140 stron, świetnie, zadowalające.

Dziś rzut oka na Lao Zi, tekst 14: Wang Bi , bardzo dobry komentator, nie zrozumiał tekstu...albo poszedł celowo w innym kierunku. Nawet gdyby - zrobił słusznie. Napisać komentarz do 14 tekstu jest trudno, najlepiej unkać otwartego komentowania. Ale - jak napiszę komentarz kiedyś, będę mógł przedstawić trudności.

Komentarz do Milarepy skończony, czeka od kilku miesięcy na drobne korekty. Chyba w niedzielę dam na Herbatea.

Niespodzianka dla Kathrinn, Kasi: zapowiadane przeze mnie teksty o technikach psalmistycznych we współczesnej poezji już gotowe: będą to dwa moje wiersze z tomu "Pan Słoni, miasto śmierci, Oh Praise ye the Lord" oraz przetłumaczony przeze mnie na podstawie oryginału hiszpańskiego i przekładów polskich biblistów wiersz "Psalmi" Ernesto Cardenala. Chyba w niedzielę, w poniedziałek dam na jej bloga. A ponieważ Kasia wyraziła chęć na poczytanie o metodach gry na bębnach w "warsztacie" ta kul w 1975-76 ćwiczonych - będzie o tym tekst na salonie. Tyle od 20 stycznia Actualii.

Obserwatorzy