Gdy idę swoimi nogami przez świat z północy na południe
i z zachodu na wschód
widzę, że wszyscy sprzedają całymi falami książki o Zen
a nikt ich nie pisze.
Co to jest, co to jest?
Tak jakbym nosił w misce nazbierane gwiazdki lodu żeby topił je zenit
albo odbiegał od księżyca i biegł przesiekami prosto w słońce.
Nic w tym nie ma ciekawego.
Albo jakbym sosny Picea z śniegowego lasu wynosił na plecach na otwarte pola do słońca
żeby kaszlące z zimna ptaki ogrzał ciepły wiatr.
Albo jakbym powiedział „na razie stary” do słowika rasa-lila śpiewającego na tle księżyca
i pobiegł szybko ukłonić się „znów jestem, ha” do skowronka akrobaty na tle czerwonej kuli.
Tylko takie życie od kilkudziesięciu lat...
Martw się i martw...
Każdy by tak chciał...
Końca nie widać...
Takie ciągłe bieganie za duchami:
od duchów lodowych gwiazd do ducha szczytu zenitu
i od ducha księżyca przez duchy przesieki do ducha słońca
i od duchów sosen i śniegów do duchów otwartego pola
i od duchów zmarzniętych ptaków na kość do duchów ciepłego wiatru
i od ducha słowika duchami rasa-lila szybciutko do ducha akrobaty i ducha czerwonej kuli.
Ty niedobry tancerzu, skryłeś się w nadobnych tirli-tirli wyznaczających miejsce,
Ty śpiewaku – wstrętny oszuście,
Ty ptaszku przewodniku tańca który pokazuje że nie ma ziemi a ja żyję na gałęzi,
Ty sypiące się bez przerwy nasiona szupin dzikich róż.
Ciągle tylko wzory i wzory po których chodzą nogi płuca i serce do roboty
żeby tylko nie jeść nie spać nie spóźniać się.
Ścięgna tylko zostały mięśnie kości język nozdrza i pory skóry -
tylko tyle -
żebyś wiedział -
ani więcej ani mniej.
Życie to takie liście
albo napotkane powietrze:
spotykacie się kolega z kolegą pogadacie sobie
i nikt o tym nie wie...
Jakbyś w lesie robił patyczki do malowania dla małej wiewiórki
albo oglądał ceremonie pogrzebowe w wykonaniu utykającego dzika dla zmarłego gawrona.
Każdy ma swoje problemy.
/11 wiersz z tomu "Poezja Zen". Napisany wieczorami 24 i 25 lutego 2009/
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Test komentowania
OdpowiedzUsuń