sobota, 17 stycznia 2009

Epilog. Api Tapi Valley: Białe płatki, żółte pręty, zielone liście

Dwie części życia już przeżyłem
i nie zdobyłem sławy.
Gdyż człowiek dobrze wychowany
musi być starannie wykształcony
aby zawsze mógł przedstawić podstawowe definicje.

Chciałem też zostać mistrzem zen
i zostałem mistrzem zen –
a po drodze mistrzem jednego z niezrozumiałych systemów yogi.

Niemniej przyszli też starzy towarzysze:
internowanie, choroby, cierpienia i bezrobocie:
zupełny brak sprawiedliwości.

Życie więc uczyniłem ćwiczeniem
i przestałem się od niego odróżniać:
tak jak postępuje stary czarownik.

Trzecią część życia postanowiłem spędzić
studiując dzieje i historię kwiatów:
rododendronu, lotosu, tulasi i hibiskusa
i rozważać pochodzenie ich nazw:
superpięknego Rhodon x sheilae z Mt Kanibalu
nabrzmiałego Rhodon Viriosum z Mt Minnigen
szokującego Rhodon Macrophyllum z Mt Townsead.

Jeżeli potrafisz wyobraź też sobie wysokie leśne wąwozy
gdzie wśród szpalerów rhodonów i hibiskusów
nagle pojawia się Wysoka Opalona Postać
w niebieskich szatach z dzwonkami na nogach
w sznurach korali, tańcząca i grająca na flecie.
A koło niego śmiejąca się bez przerwy
ubrana na czarno kobieta z czerwonymi lotosami.
I tak schodzą w dół, z gór, przez cały dzień, wśród fioletowych drzew rododendronów
tańcząc i śmiejąc się
aż do jeziora – gdzie przy świetle księżyca
dołączają do nich nocne tancerki.

Nie mam już więcej nic do powiedzenia –
i przechodzę na drugą stronę tak jak postępuje mężczyzna.
Tutaj po drugiej stronie nic już nie ma.
Rosną tylko niesamowite gatunki kwiatów.



/wiersz kończący "Pieśni i tańce" 2005, napisany w październiku 2006/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy