wtorek, 20 stycznia 2009

W noc urodzinową: każde słowo jest na swoim miejscu


18,oo. Dzisiejszy warsztat, tak złożyło się, piszę w dniu swoich urodzin mając na podglądzie na New York Times, uroczystości inauguracyjne Barracka Obamy. Przed chwilą zakończyła piękną pieśń gospel Aretha Franklin, teraz gra Yo Yo Ma. I proszę – po inauguracyjnym przemówieniu Barracka Obamy: poezja! Swój wiersz napisany specjalnie na tę chwilę czyta Elizabeth Alexander. Jest i miejsce dla nas poetów, ludzi pracujących w słowie. To nowa era w Ameryce. Dobrze, że poeci zajęli w niej pierwsze miejsce po Prezydencie. Nawet w programie dnia. Ale cieszę się, gdyż tworzący program inauguracji wiedzieli bardzo dobrze, że nie da rady odnowić świata bez odnowy słów, ich powrotu na ich właściwe miejsce i bez powrotu poetów na ich właściwe miejsce w społeczeństwie.

23,00. Społeczeństwo bez sztuki – jest płaskie, tworzy płaski świat, świat regulowany horoskopami i wróżkami, nie estetyką i rozumem. W którym ważniejszy jest przypadek, dowolny rzut kością – nie plan, planowanie, kosztorys, racjonalność, artyści i ich harówka nad rzemiosłem i każdy inny wartościowy człowiek.

23,13. Dzień urodzinowy. Dobry dzień na popatrzenie niejako z zewnątrz na to, co przede mną w sensie sztuki, co opóźnione i dlaczego.

1. Pierwsza sprawa: tom „Pieśni i tańce” opóźniony w przygotowaniu do druku o rok. Przyczyna: bezrobocie, ale i nie tylko... Trafić w życiu na ludzi, którzy są słowni też dobrze...Jednak z tego co mi mówiono – ukazałby się akurat w styczniu: więc wpisanie całego tomu na blog Caligrafia wypełni lukę terminową. Czas najwyższy: cały tom „Pieśni i tańce” skończyłem w 2005: w czerwcu 2005 w Rominckiej Puszczy wraz z dziećmi wykonywałem dwa utwory z tomu: „Pieśń wieczorną o nieskończonej ilości fal”, „Pieśń Zielonego Jeziora” a często podśpiewywaliśmy „Pieśń o zachodzącym słońcu”. Wśród gór, lasów, merynosów, bocianów, koni – tańczyły dzieciaki w kole zmieniając figury a ja waliłem w olbrzymi tamburyn nabijając rytm! Do oryginalnego wydania „PiT” potrzeba mi kogoś kto dobrze zna nuty: żeby zapisał melodie poszczególnych pieśni – wtedy dodam dyspozycje do wykonywania. „Pieśni i tańce” zawierają jednocześnie scenariusz spektaklu parateatralnego, oprócz normalnych wierszy. Tak zostały pomyślane w maju 2005 i takie mają być. Muszę jeszcze dopisać notę objaśniającą do wiersza „Taniec czarnego żurawia”. „Epilog” napisałem jesienią 2006 – trzyma cały tom. Dzisiaj na Caligrafię wpiszę – ponieważ muszę chronologicznie zamieszczać tomy i ze względy na naturę sieci: od ostatniego tekstu w tomie: notę o autorze, spis treści i ostatni wiersz „Epilog”.

2. Druga sprawa: urodziny spędzam twórczo: będzie po jednym tekście /lub kilka/ na każdy blog i pójść za tym uderzeniem. Do 30 stycznia wpisać chcę „Pieśni i tańce”. „Twoja twarz” jest prawie na ukończeniu – wymaga solidnego czytania. „prostokąt” też – czytanie, korekty. „Niesamowite dzieje i historia kwiatów” – zgubił się plik przy przekładaniu danych do nowego kompa. Trzeba będzie przepisywać na nowo – będzie miał około lub ponad 40 stron formatu A4. Jest ukończony na 99%. Brakuje kilka tekstów rzuconych na papier w sierpniu 2008. „Slakers, Behemots Etc..”: będzie powoli kończony: tematy zapisane, no, trzeba roboty, lektur dla ukończenia. Nawet studiów nad niektórymi tematami. „Poezja Zen” – stanąłem celowo; muszę ten tom pooglądać, poczytać. Ruszę z nim dopiero w lutym.

3. Jest jeszcze kolejny tom, o którym nie pisałem tutaj: „Pan Słoni, miasto śmierci, oh Praise ye The Lord. Rytmy, intonacje, girlandy” napisany w 2004. Już wtedy odszedłem – jak gdyby od pisania wierszy – określiłem się jako raczej piszący rytmy, intonacje i girlandy (no tutaj może trochę na wyrost). Drugie bezrobocie w 2004 przeszkodziło skutecznie w dokończeniu go – jest cały napisany, niemniej wymaga bardzo dużej roboty, korektorskiej, nawet studiowania linijka po linijce i poprawiania. Myślę, że część z tego tomu pokażę na pewno – wątpię czy całość kiedykolwiek się ukaże. Ale, kto wie?

4. Więc do końca marca zapowiedziane tomy wpiszę i ukończę na pewno – choć życie płata figle. W kwietniu wpiszę tom z 1977 „Uśmiecha się do czarnej alei” napisany w Lublinie, a potem najróżniejsze wiersze z okresu lat 70-tych. Gdyby do końca maja udało się wpisać część „Pana Słoni...” – okres przed wakacyjny byłby zakończony.

5. Kolejna sprawa na warsztacie: komentarze do Śri Iśopaniszad. Przypadkiem na blogu Kathrinn na salonie24.pl wpisałem kilka zdań komentarza a na swoim tłumaczenie 17 Mantry. Pracuję nad dalszymi. Bloger Józef K. na salonie 24.pl zachęca mnie do napisania obszernych komentarzy, a nawet sugeruje publikacje w języku angielskim – tutaj kwestie językowe są trudne przy nienajlepszej znajomości języka, ale da się przy dużej dyscyplinie nadrobić. Jednak tutaj kwestie czasowe są najważniejsze – nie pisałem Józefowi K., ale do pisania komentarzy trzeba przyjąć odpowiedni tryb życia. Jak i do pisania poezji. O tym w następnym punkcie. Wyłączam najostrzejszą muzykę jaka znam: Mysoredasara.com, i włączam /już 23,59/ lżejszą krisznaicką George Harrisona, która towarzyszy mi bardzo często.

6. Życie zawodnika. Tak określam styl życia, który poeta musi przyjąć /a jak chce jednocześnie pisać komentarze do Upaniszad – to jeszcze inny sport/. Już 00,00 – 5 minut temu, i ileś lat temu przyszedłem na świat. No i tyle. Żadnej tutaj filozofii nie widzę, trzeba ciągnąć swój wózek z rekwizytami przez życie – tutaj się już nic nie zrobi, można tylko opóźnić proces starzenia się. Kolonialnym awanturnikom, leniom intelektualnym, ludziom bez ducha zawdzięczamy niekończącą się aferę kolejnych wojen. Za te pieniądze dawno zlikwidowano by bezrobocie, analfabetyzm, większość pandemii. Wydłużono by życie bardzo znacznie już w tej chwili. A poszukiwania biologicznej nieśmiertelności lub choćby tabletki nieśmiertelności były by bliżej. Jest to darwinizm – i płynąca z niego nienawiść. Wracam do stylu życia potrzebnego do pisania – określiłem je życiem zawodnika. Musi być codzienna gimnastyka, kondycja, zdrowe zęby, płuca, układ krwionośny i kostny. Dbanie o oczy, wędrówki. Dieta natomiast nie toleruje obżarstwa i ciężkich potraw – po których się śpi, alkoholu – po którym się śpi, zbyt dużo kawy i tytoniu. Taka jest dieta poetycka.

7. Dieta do pisania komentarzy wedyjskich polega na jeszcze innych zasadach i innym rytmie pisania /ale tutaj warsztatu nie zdradzę/. Najogólniej: pisze się w nocy, a dieta jest najogólniej wedyjska. Więc pisanie takie jest w moim przypadku możliwe wyłącznie na emeryturze, teraz tylko pojmowane jako wstępny acz rzetelny trening.

8. Trochę inna dieta oraz trochę inny styl życia potrzebny jest do pisania komentarzy do Czan i buddyzmu.

9. Tyle o diecie i o różnych stylach życia – trzeba je trochę optymalizować. Aby wystarczyło na zarobienie koniecznych pieniędzy na życie, pisanie, wędrówki, sen i regenerowanie organizmu. I jeszcze jedno: dla Zen [Czan] poezja nie jest wcale potrzebna, inaczej: jest całkowicie nieistotna. Z punktu widzenia Zen nie lekceważę poezji czy sztuki. Twierdzę jedynie, że styl życia Zen nie pokrywa się z koniecznością tworzenia sztuki.

10. W ten sposób powstał jakiś ogólny plan na następne lata: życie zawodnika, publikacje tomów i studiów filozoficznych, komentarzy. W wieku 4 lat czytałem już gazety, w wieku 5 lat już pisałem. Taki urodziłem się i taki zostanę. Będę czytał i pisał. I prowadził życie zawodnika. Nic mi do innych światów, gdzie nie robi się takich rzeczy, nic mi do nich. Nie ma tam lilii wodnych, nie rosną białe wrzosowiska, ani piwonie czarne i granatowe, ani biało-fioletowe dzikie róże, nie przechadzają się w nim niewielkie wstrętne rude dziki, nie czuć tam ciepła saren metr od klatki piersiowej, ani nie rosną te tajemnicze pachnące zioła pachnące życiem, gdzieś niedaleko dzikich partii lasu, mrocznych i ciemnych wilgoci.



1, 2o: 21 stycznia zakończyłem tekst.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy